Jedna z takich granic jest między pewnością sebie a zarozumiałością.
Oczywiście każdy z nas pewnie słyszał kiedyś "powinieneś być bardziej pewny siebie" "do odważnychświat należy" i takie tam.
Być pewnym siebie to przydatne, zwłaszcza w życiu zawodowym. Latwiej znosimy porażki, nie poddajemy się z byle powodu, znamy swoją wartośc i wiemy, czym należy się przejmować, co jest istotne, a czym nie zaprzątać sobie głowy.
A potem jest cienka linia za którą jest zarozumiałość. Czyli taki stan, że nie widzimy porażek (przecież nam się udało, to inni zrobili coś źle), nigdy się nie poddajemy (nawet gdy inni którzy mają rację i szereg logicznych argumenrów, próbują nas do nich przekonać), generalnie wydaje nam się, że jesteśmy najmądrzejsi i vo gorsza nieomylni.
Gdzie jest ta linia i kiedy warto się zastanowić czy jej nie przekroczyliśmy?
Przede wszystkim, gdy zgodnie z biblijnym stwierdzeniem "widzimy drzazgę z oku bliźniego a nie widzimy belki we własnym", czyli w takim momencie, gdy świetnie punktujemy innych, ich wady i słabosci, nie widząc żadnych w sobie.
Bo niestety to prawda...nie ma ideałów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz