Ostatnio wpadł mi w ręce artykuł z krzykliwym tytułem web 3.0.
Im bardziej myslę o tej eurofii wokół nowej rzeczywistości, którą kreują nam możliwości stworzone przez sieć, tym bardziej zastanawiam się czy:
a) świadomie i w pełni przeciwdziałamy także zagrożeniom, które ta rzeczywistość ze soba niesie?
b) czy potrafimy naprawdę wykorzystać ten potencjał i możliwości?
Dlaczego się zastanawiam? Powodów jest mnóstwo, w tym ponizsze:
1. Internet a rzeczywistość
Jaka rzeczywistość? Jaka prawda w sieci? Selektywna prezentacja tego, co chcemy, żeby inni zobaczyli, jak chcemy żeby wyobrażali sobie nas i otoczenie. Na studiach robiliśmy takie ćwiczenie, że oglądaliśmy serwisy z informacjami na różnych programach i sprawdzaliśmy kto jakie newsy pokazywał i co było na początku a co w dalszej kolejności. Internet przenosi te realia na perspektywę pojedynczego człowieka - to my decydujemy jakie informacje o nas publikujemy, co piszemy, od czego zaczynamy, a co próbujemy chować gdzieś na końcu posta, twitta czy wypowiedzi. nie jesteśmy prawdziwi. oszukujemy siebie i innych - pokazujemy to, co chcemy pokazać.
Pytanie, czy można być prawdziwym mając świadomość, że tę prawdę może przeczytać mlion i więcej użytkowników Internetu, w tym nasz największy wróg, była żona i potencjalny przyszł szef? odpowiedź jst prosta.
więc piszemy....co piszemy.
A gdzie reszta? te wszystkie pozostałe elementy, które tworzą każdego z nas, a którymi z różnych powodów nie chcemy sie dzielić z innymi użytkownikami sieci? Gdzie kompletna/ kompletny ja?
w realnej rzeczywistości, która różni się znacząco od tej wirtualnej....
i najważniejsze pytanie - na ile my jako użytkownicy sieci i czytelnicy tego co piszą inni jesteśmy świadomi skrzywienia tej rzeczywistości? Na ile krytycznie podchodzimy do tego co czytamy czy widzimy?
2. Brak konfrontacji
To bzdura, mówienie, że czaty, dyskusje i wszelkie inne wypowiedzi w sieci pozwalają nam się komunikować. Naprawde?. W jaki sposób? Gdy nikt nie widzi naszej twarzy i emocji które ona wyraża? Gdy mamy czas na przemyślenie tego, co tak naprawdę chcemy powiedzieć, a gdy już to napiszemy, to zawsze zanim opublikujemy możemy zmazać bo po przeczytaniu okaże się zbyt kontrowersyjne.
Co to za komunikacja, która nie opiera sie na emocjach tylko na analizie i strategii?
2. wirtualna społeczność
I te mity o tym, że dzięki internetowi tworzymy społeczności, aktywizujemy się, działamy. Ciekawe.
Ciekawe ilu z tych, którzy wybrali się protestowac przeciw ACTA dalej śledzą co się dzieje z tą ustawą?
Zrywy wszelakie zawsze były naszą narodową mocna stroną (w końcu mamy kilka powstań na koncie), ale już długoterminowe działania i praca u podstaw to jakoś nam nie idą. Internet nam ułatwia też tę aktywność społeczną. Klikniemy w brzuszek Pajacyka PAH, klikniemy "lubie to" przy akcji Podziel sie posiłkiem Danone'a i już nam się wydaje, że jesteśmy dobrzy i tacy społeczni. To tak nie działa.. Portale społecznościowe może i mają potencjał, ale my nie umiemy go wykorzystać. Klikamy "lubie to" przy "Nie dla ACTA" i uważamy, że nasz obywatelski obowiązek został spełniony. No chyba to nie wystarczy....
Może nie tyle oszukali nas, co my sami siebie i innych oszukujemy...za pośrednictwem Internetu i publikowanych tam treści oraz naszej aktywności. Którą każdy z nas mniej lub bardziej świadomie, ale steruje....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz