Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 23 lipca 2017

To nie o sądy chodzi

To nie o sądy tu chodzi. To trzeba sobie wyraźnie uświadomić, zanim powie się, że "przecież mnie to nie dotyczy".

W ogóle nie o to chodzi. Chodzi o to, w jaki sposób stanowione jest prawo. A ostatnie dni pokazują, że w sposób, który nie jest dobry dla jakości tego prawa, a tym samym nie jest dobry dla obywateli.
Ostatnie dni pokazują też, że w procesie stanowienia prawa kluczowa nie jest kwestia jego jakości, zgodności z konstytucją, troski o dobro obywateli. Jeśli zostanie podjęta decyzja o zmianie prawa to ona MA zostać przegłosowana. Niezależnie od jej jakości. Niezależnie od jej skutków. Bez dyskusji, zgłaszania uwag i komentarzy. Na najbliższym posiedzeniu sejmu się ją znowelizuje i wprowadzi poprawki.

Poprzednio chodziło o Trybunał Konstytucyjny - to nas nie dotyczyło. Dzisiaj chodzi o sądy - to nas nie dotyczy. Jutro może chodzić o kwestię, która naprawdę dotyczy każdego z nas - ale może być za późno na protestowanie, bo pewien model tworzenia prawa w kraju zostanie już usankcjonowany. Bo milczenie uznawane jest za zgodę.

środa, 16 kwietnia 2014

Zobaczyć więcej

Czasowa zmiana stylu życia - chociażby ze względu na narodziny dziecka i przebywanie na urlopie macierzyńskim, pozwala zauważyć wiele rzeczy, których wcześniej nie zauważałam:

Mam sąsiadów
Mieszkam w moim bloku od kilku lat, a do tej pory nie bardzo kojarzyłam sąsiadów (jak się wychodzi rano i wraca późnym wieczorem, to jakoś ciężko jest ich spotkać :). Teraz kojarze właściwie wszystkich (przy dziesięciu mieszkaniach na klatce, to nie jest pewnie wyczyn, ale jednak :) i co więcej potrafię ich "dopasować" do mieszkania. Ale co ważniejsze - to naprawdę dobrzy i serdeczni ludzie, którzy zawsze się do nas uśmiechną jak idziemy z Frankiem na spacer, zapytają co słychać i zwrócą uwagę robotnikom, żeby zamykać drzwi od klatki, bo na dole stoi nasz wózek i ktoś mógłby go ukraść. Szkoda by było ich nie poznać.

Do czego służy winda
Dotychczas do głowy by mi nie wpadło, żeby przy przejściach podziemnych albo w galeriach handlowych korzystać z windy. Z wózkiem, niestety jest to raczej nieuniknione. Sam fakt jeżdżenia windą nie jest może taką atrakcją, ale obserwacja kto nią jeździ ze mną - i owszem. Najbardziej lubię winę w Blue City i panów i panie w sportowych strojach i z markowymi torbami na ramieniu, którzy zjeżdzają (!!!) z góry z centrum fitness. Może gdyby zaczęli używać schodów, nie musieliby na ten fitness chodzić.

Ludzie są naprawdę dobrzy i uczynni
Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby ktoś mi nie pomógł i np. nie przytrzymał drzwi, kiedy próbuję z wózkiem otworzyć drzwi np. do galerii handlowej, które ważą chyba z 50 kilo. Zdarzyło mi się natomiast kilkukrotnie, że ktoś specjalnie się wrócił, żeby mi pomóc.

Wyzwanie - infrastruktura
Kontynuując wątek ciężkich drzwi - teraz dopiero odczuwam wyzwania związane z infrastrukturą, na które napotyka wózek. Teraz też zauważam sporo absurdów. Na przykład: duża galeria handlowa, parking podziemny, przy samym wejściu miejsca parkingowe oznaczone jako miejsca dla matek z wózkami i dla osób niepełnosprawnych. Na razie jest super. Schody  - i to dosłownie - zaczynają się po wejściu do galerii, gdyż jesteśmy na poziomie -2, a do góry wiodą wyłącznie schody i to ruchome. I o ile wjechanie na nie wóżkiem dziecięcym, przy odrobinie wysiłku jest wykonalne, o tyle pokonanie ich wózkiem inwalidzkim wydaje się nierealne.

Pieszy na pasach
Dopóki przez jezdnię przechodziłam sama, często "wymuszałam" zatrzymanie się jadącego samochodu, to znaczy wchodziłam jedną nogą na jezdnię, tak, żeby dać sygnał, że naprawdę zamierzam przejść, a poza tym zgodnie z prawem w tym momencie nadjeżdzajacy samochód powinien się zatrzymać (o czym jednak nie wszyscy kierowcy zdawali się wiedzieć). Z wózkiem tego nie próbuje, zwłaszcza, że to Franek wtedy byłby pierwszy do "spotkania się" z samochodem. I choć zazwyczaj nie muszę długo czekać, aż ktoś się zatrzyma, to obserwacje mam taką, że im większy i bardziej "lansiarski" samochód, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że się zatrzyma. A jeśli to jest SUV za którego kierownicą siedzi kobieta, to szanse na to, że się zatrzyma zbliżają się do wartości jednocyfrowej.

Nie wspominając o tym, że wiem już, że w godzinach, w których człowiek zazwyczaj pracuje ciężko znaleźć coś sensownego do oglądania w telewizji.....

piątek, 13 grudnia 2013

13 grudnia

To jedna z kilku dat w polskiej historii, które stają się pretekstem. Pretekstem do marszy, pikiet, ostrych komentarzy i wypowiedzi polityków na bardzo różnym poziomie. I przede wszystkim data, która wznawia wypominanie, kto z tych, którzy obecnie są u władzy, wtedy był po "dobrej" stronie, a kto stał tam, "gdzie stało ZOMO".
To nie jest tak, że nie doceniam historii Polski, zwłaszcza tej najnowszej, odwagi ludzi, którzy ją tworzyli i tego, co dzięki nim osiągnęliśmy jako kraj i społeczeństwo. Chciałabym jednak, aby na scenie politycznej zaszła już zmiana pokoleniowa - aby weszli na nią ludzie, którzy będą doceniali tę historię, ale którzy w niej bezpośrednio nie uczestniczyli, ponieważ byli za młodzi. Ludzie, których nie trzeba lustrować, którym nie wyciąga się teczek i nie pyta, po której stronie byli 13go grudnia.
Wydaje mi się, że dopiero gdy taka zmiana zajdzie, będziemy mogli historię tę w pełni docenić i obiektywnie na nią spojrzeć, a rządzące elity będą mogły składać hołd tym, którzy w niej uczestniczyli, nie będąc równocześnie aktorami i częścią rozgrywki, która wokół niej cały czas się toczy.

czwartek, 21 marca 2013

Mój kolega/ moja koleżanka z pokolenia Y

Wszystko już potrafią

Do pierwszej pracy przychodzą z pełnym przekonaniem, że właściwie już wszystko umieją, a to, że przychodzą na stanowisko praktykanta, to drobne nieporozumienie. Na rozmowie z przełożonym, po miesiącu pracy skarżą się, że chcieliby bardziej tutaj w zespole i na projektach zarządzać...a nikt im nie pozwala.

Szybko się męczą

Przychodzą do szefa z pytaniem, czy nie wie, kiedy się zacznie kolejny projekt, bo na tym obecnym, trzeba bardzo dużo pracować, a na tym kolejnym to podobno ma tak nie być, więc oby się zaczął jak najprędzej

Są wymagający

Na lotnisku rozglądają się wokół i patrząc na samolot mówią "znowu lecimy tym chłamem"?

Realizują własne cele

Gdy dostają odpowiedzialne zadanie, od którego zależy sukces zespołu, wykonują je, ale jeśli nie zdąża skończyć, a muszą załatwić swoje (inne) sprawy, wychodzą, mówiąc o tym innym członkom zespołu tuż przed wyjściem i nie zastanawiając się, kto i kiedy to zadanie skończy.


Wśród ich wielu dobrych i złych cech coraz częściej mam wrażenie że, jednej, ważnej brakuje. Pokory.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Drogówka

Gdy weszliśmy spóźnieni na salę kinową, była pełna, a tylne rzędy już w pełni rozbawione. Średnio co drugi dialog wywoływał salwy, a wręcz ryki śmiechu wśród publiczności. W pewnym momencie, przy jednej z (wielu) scen pokazujących próbę przekupstwa policjanta z tyłu rozległ się głos "tak, właśnie tak to k**** wygląda".
A potem śmiech rozlegał się coraz rzadziej. I był coraz cichszy. A po filmie sala pustoszała też jakoś tak szybko, ale bezgłośnie.
Zachowanie sali świetnie oddaje emocje filmu. Emocje, których nie brakuje, które są bardzo różnorodne, skrajne i zmienne. Dobry film. Chociaż niestety smutno prawdziwy.

Dlaczego? Moim zdaniem warto zobaczyć samemu.

P.S. I ma świetny timing. W czasie, gdy wszystkie media huczą o tym, że Unia Europejska chce nam cofnąć pieniądze, ze względu na wykryte nieprawidłowości przy przetargach na budowę autostrad - Drogówka w uroczy sposób pokazuje dlaczego ta decyzja UE wydaje się zasadna :).

środa, 8 sierpnia 2012

Z zapartym tchem

Zaraz mecz siatkówki Polska - Rosja. jak pewnie znaczna część rodaków zasiądę zaraz przed telewizorem, aby obejrzeć to widowisko i albo po zakończeniu wyłączyć w złości telewizor ("nic się nie stało, Polacy nic się nie stało"), albo z radością oglądac jak sobie radzą inni olimpijczycy ("biało czerwone, to barwy niezwyciężone").

I wlaściwie tak sobie myślę, że mimo, iż sama to robię, to zastanawia mnie to jak to jest, że miliony (miliardy?) ludzi na całym świecie od dwóch tygodni z zapartym tchem ogłądają kolejne konkurencje sportowe, które właściwie (a przynajmniej niektóre) są dość absurdalne: skakanie do góry albo do przodu, rzucanie metalową kulą, podnoszenie ciężkiego drążka nad głową i ta świeża dyscyplina na olimpiadzie - bieg przez przeszkody, gdzie panie bądź panowi chlapią się skacząc do wody.

Sport to fantastyczny obraz naszej inteligencji i kreatywności jako człowieka. Z czynności, które są banalne, albo wręcz śmieszne (panowie w obcisłych getrach podskakujący do góry), potrafimy zrobić "coś" co powoduje, że siedzimy z zapartym tchem i gapimy sie w telewizor, fascynując się tym kto zdobędzie kolejny medal i jakiego koloru.

Biegnę oglądac mecz.

poniedziałek, 30 lipca 2012

Rodzinna paranoja

Wydarzenia ostatnich dni i polowanie na czarownice w postaci dzieci polityków zatrudnionych w różnych miejscach w silny bądź luźniejszy sposób powiązanych z administracją rządową lub samorządową (przy pełnej świadomości, że jest to element gry politycznej) skłaniają do zadania sobie pytania: czy fajnie jest być dzieckiem znanych rodziców?
Wspomniane wyżej wydarzenia wskazują, że beznadziejnie :(. niezależnie od tego co potrafisz i kim Ty jesteś - w różnych momentach może się okazywać, że właściwie to nieistotne. Kluczowe jest jak masz na nazwisko i, że jest ono takie samo jak urzędującego premiera, czy ministra.
Nagle stajesz się nie podmiotem, ale przedmiotem dyskusji. to znaczy, że stoisz z boku i nie masz specjalnie prawa głosu - a nawet jeśli teoretycznie to prawo masz-przecież i tak nikt Cię nie słucha.


I jaka absurdalna jest ta nagonka....
Będąc synem premiera poznajesz wszystkich najważniejszych ludzi tego kraju i nie tylko. Nie potrzebujesz wstawiennictwa ojca, żeby być analitykiem w porcie lotniczym....