jutro ogłoszenie raportu Komisji Millera. wiec TVN kolejny raz puszcza dokumento katastrofie smoleńskiej.
a mnie kolejny raz przychodzi taka myśl i dziwne uczucie, że moje pokolenie żyje w erze "kończenia się".
mam wrażenie, że ważne wydarzenia wokół mnie są wyjątkowe, ale strasznie smutne - zmarł papież, katastrofa Smoleńska, zmarł Kaczmarski, Kuroń, Geremek.
I może moi rodzice żyli w czasach, z pewnych względów trudniejszych - bo w sklepach było pusto, bo nie było wolności słowa, bo nie można było tak jak teraz podróżować swobodnie po całej Europie.
Ale żyli w czasach, kiedy wiele rzeczy się rodziło i powstawało: powstawała wolna, demokratyczna Polska, Polak został papieżem, muzyka i artyści mieli jakieś przesłanie, które chcieli przekazać innym.
Ja mam coraz częściej poczucie, że żyję w dostatnim plastikowym świecie, gdzie to co ważne i wielkie odchodzi, a w zamian dostajemy kolejną warstwę plastiku.
Grzebię bardzo mocno w zakamarkach mojej pamięci i umysłu i próbuję odgrzebać jakąś postać obecnego pokolenia, która mogła by być (jest?) wzorem dla młodego pokolenia, nie dlatego, że ubiera się na różowo, ale dlatego że jest symbolem pewnych wartości, że ma coś do powiedzenia, że faktycznie jest "twórcą", jest np. drugim Kaczmarskim....i nie mam pomysłu, kto by to mógł być....
Łączna liczba wyświetleń
czwartek, 28 lipca 2011
wtorek, 12 lipca 2011
networking
czy konkurs na to, kto uzbiera najwięcej wizytówek podzas spotkania bądź konferencji odzwiercieda ideę networkingu?
jaki z tego efekt? że na biurku, w biuru i pod biurkiem (bo nigdzie sie juz nie mieszczą) mamy stosy wizytowek, roznych, czasem bardzo dziwnych ludzi. czy z nich kiedykolwiek skorzystamy? z niektórych tak. z części pradopodobnie nie, bo nie bedziemy sobie w stanie przypomniec gdzie, dlaczego i na jaki temat rozmawialismy z dana osoba i tym samym nie bedziemy za bardzo mieli jak do niej wrocic (mowiac korporacyjnie: nie bedziemy mieli jak zrobic follow upu). ciezko bowiem zadzwonic i powiedziec: "dzień dobry nie wiem gdzie sie poznalismy i dlaczego powinien mnie Pan/ Pani pamietać, ale mam Pana/Pani wizytówkę i potrzebowalabym Pana/ Pani pomocy" nie brzmi za dobrze :(.
czy zatem stos wizytowek faktycznie przeklada sie na budowanie networku? chyba nadal nie jestem do tego przekonana. oczywiscie, z ludzmi nalezy rozmawiac, wymieniac sie wizytowkami - i miec troche szczęścia, żeby w czasie godzinnego spotkania porozmawiac akurat z takimi osobami, z ktorymi pozniej bedziemy chcieli w jakis sposob wspolpracowac.
wierze jednak, ze to bardziej jakosc, a nie ilosc posiadanych przez nas kontaktow pozwala nam faktycznie tworzyc swoja siec.
jaki z tego efekt? że na biurku, w biuru i pod biurkiem (bo nigdzie sie juz nie mieszczą) mamy stosy wizytowek, roznych, czasem bardzo dziwnych ludzi. czy z nich kiedykolwiek skorzystamy? z niektórych tak. z części pradopodobnie nie, bo nie bedziemy sobie w stanie przypomniec gdzie, dlaczego i na jaki temat rozmawialismy z dana osoba i tym samym nie bedziemy za bardzo mieli jak do niej wrocic (mowiac korporacyjnie: nie bedziemy mieli jak zrobic follow upu). ciezko bowiem zadzwonic i powiedziec: "dzień dobry nie wiem gdzie sie poznalismy i dlaczego powinien mnie Pan/ Pani pamietać, ale mam Pana/Pani wizytówkę i potrzebowalabym Pana/ Pani pomocy" nie brzmi za dobrze :(.
czy zatem stos wizytowek faktycznie przeklada sie na budowanie networku? chyba nadal nie jestem do tego przekonana. oczywiscie, z ludzmi nalezy rozmawiac, wymieniac sie wizytowkami - i miec troche szczęścia, żeby w czasie godzinnego spotkania porozmawiac akurat z takimi osobami, z ktorymi pozniej bedziemy chcieli w jakis sposob wspolpracowac.
wierze jednak, ze to bardziej jakosc, a nie ilosc posiadanych przez nas kontaktow pozwala nam faktycznie tworzyc swoja siec.
piątek, 8 lipca 2011
polska prezydencja
ciekawe - dopoki Polska nie przejęła przewodnictwa w Radzie UE (BTW - nadal jeszcze wiele osob nie wie w jakim organie faktycznie i formalnie przejelismy to przewodnictwo i z czym to sie wiaze oprocz szeregu zagranicznych wizyt i informacji w czołowych dziennikach, ze przedstawiciele UE beda pili wegierskie wino zamiast polskiego), to własciwie kolejne polrocza mijaly, bez specjalnych informacji co ktory kraj przewodniczacy robi i co własciwie w czasie kazdej prezydencji sie dzieje. ani my sie tym specjalnie nie interesowalismy, ani media nas nie zasypywaly informacjami z kazdego spotkania, konferencji, uscisku dloni i wymiany serdecznosci.
a od pierwszego lipca - to właczajac telewizor i czytajac gazety (w Polsce), ma sie wrazenie, ze cala Europa tylko o tym mowi. co wiecej, w podniosłym tonie i propagandzie sukcesu.
nie moge sie doczekac komentarzy "na zamkniecie" naszego przewodnictwa.....ciekawe czy nadal wszyscy beda nas kochac, i co wiecej - czy sami nadal bedziemy tacy z siebie zadowoleni? :)
a od pierwszego lipca - to właczajac telewizor i czytajac gazety (w Polsce), ma sie wrazenie, ze cala Europa tylko o tym mowi. co wiecej, w podniosłym tonie i propagandzie sukcesu.
nie moge sie doczekac komentarzy "na zamkniecie" naszego przewodnictwa.....ciekawe czy nadal wszyscy beda nas kochac, i co wiecej - czy sami nadal bedziemy tacy z siebie zadowoleni? :)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)